Jak to zawsze bywa, wtedy kiedy nie ma czasu na nic , jest czas na to, co się lubi. Najwięcej czasu jest na to. Czyli aktualnie mam masę czasu na necik i szycie. Dziś już polatałam po stronach, zostało szycie czyli wykończenie płaszcza, który udało mi się własnoręcznie wymodelować (jeeeeeej, mój własny wykrój!!!!) i uszyć dla Fairy. Projekt specjalny zimowy prawie zaliczony. Zostały mi haftki do przyszycia i obcykanie ku pamięci :) gdzieś między rybą w gararecie a 3-bitem i ubieraniem choinki.
Oraz ofc zrobienie takichże dla Jaśniepani i Baśki. Bo Baśka zostaje Baśką. Chwilowy szał mi przeszedł ;) swojska dziewczyna jest, ale jednak bardziej w moim typie są simby. Słowo się jednak rzekło, przygarnęłam sirotę to jej nie wyrzucę z chałupy tylko dlatego, że... no... bo tak.
Wracam do szycia i garów. Może coś, cokolwiek, zrobię dziś do końca...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
będzie mi miło :)