wtorek, 24 marca 2015

Freedom - Anthony Hamilton

Mijają mi dni ostatnio baaaardzo szybko, ale pracuję po trochu też nad konkretnym projektem. Konkretnie konkretnym, czyli na zamówienie  
ale ale. Nie ma się co jeszcze cieszyć, na razie mam prototyp uszyty, dziś, zaraz, biorę się za krojenie gotowca, następne dni będę go szyć i dopiero zdjęcia do klientki do zatwierdzenia. I albo weźmie albo nie. Niezależnie od tego - mam wielką frajdę     i zostanie ze mną pełen wykrój jako przecież moje dzieło   
Byłoby szybciej, ale niemal równo ze zleceniem, dwie h później, M przyniósł maaaasę robo, a wczoraj dołożył kolejną a w tygodniu będzie jeszcze jedna. Nie mam więc właściwie wyboru. Wyszarpuję dosłownie po pół godziny na dorobienie czegoś w prototypie, a teraz podobnie będę szyć gotowca.  Robo ważniejsze, z czegoś trzeba żyć (i odkładać na lalki hyhyhy), ale i muszę coś swojego porobić żeby zachować stałość umysłu 
A tyle rzeczy mi chodzi po głowie... i na zakupy niedługo pójdę :)  w końcu ostatnie robiłam 1-2 marca, obiecałam sobie żadnych zakupów w marcu, chyba że uda mi się odrobić wydatki. Nie udało się, więc zakupów nie było. Ale marzec się kończy już niedługo sialalalala...    na uszycie prototypa zużyłam prawie cały kawał materiału, na uszycie gotowca zużyję drugi, więc zrobi się miejsce...
Stop. Do końca marca jeszcze cały tydzień. Potem o tym pomyślę. Teraz kończę kawę i uciekam do roboty. I nieodmiennie, odkąd tę piosenkę usłyszałam i mam na lapku, będzie mi towarzyszyć przy pracy. Znów, w kółko aż do 15-tej. Przeróbka, nieco szybsza wersja od oryginału ale uwielbiam, och jak mi dobrze się przy niej robi wszystko...
Anthony Hamilton. Freedom. Kool and Kabul edit.
I doskonała wersja z beatboy'em tu na jutubie.   Nie wiem, dlaczego nie wygrali MBtM... No uwielbiam obie :)

Nie mam dostępu do pingera

Internal server error 500. inne blogi mogę czytać. mój się nie otwiera.

Ktoś wie dlaczego?

środa, 18 marca 2015

Sukienki, sukienki

 Mam dość odkładania z dnia na dzień zdjęć, tło jest jakie jest udajmy, że to piękny pejzaż albo co tam wolicie. I sfleszowane ale wieczorem ciężko o światło a za dnia ciężko o moment na zdjęcia.
Oto wiec są -  pierwsze zdjęcia sukienek, dwie na razie, resztę jeszcze muszę skończyć, tzn te cosie na głowę, bo obfociłam wszystkie ale no nie podobają mi się zdjęcia z niepełnymi, jak wiem co im brakuje i że z tym cosiem będzie lepiej. więc usunęłam. Czasobrak potworny i chyba znów choróbsko mnie rozkłada. A było se dziś na uep chociaż opaskę założyć to nieeee poooo coooo przecież ciepło jest. Przewiało mi uszy i teraz czuję jeszcze gardło. No cudnie po prostu.


Pierwszy i robiący reklamę zestaw sukienka i nagłówek :) miętowo - turkusowo- fioletowo - szary, z koralikami ciemnoturkusowymi. Do zestawu będzie jeszcze bransoletka koralikowa, nie załapała się na zdjęcia, dopiero teraz widzę, że jej nie ma. Moja faworytka, jest absolutnie cudna na żywo 






Szara szermeza kupiona w Krakowie, co to ostatnio byłam


Druga - wiosenna, w niezapominajki (chyba) i z tiulową halką. Gotowa od miesiąca, ale mi tak schodzi ze zdjeciami :(
Przepodoba mi się wzór na niej, gdybym tylko mogła dokupić tego materiału więcej - zrobiłabym wersję dla siebie. No cudo jest. Ale że materiału nie ma to mogę tylko pobuczeć w rękaw i pozazdrościć dyni.





Dynia nadal nie dostała oficjalnie nowego imienia, ale to już tuż tuż. Ważne to wydarzenie i nie wypada wspominać o tym w ostatnim zdaniu, przy okazji, ot tak jakby to było nic :) 
No. Nadrobiłam chociaż dwie sukienki, jeszcze 3 dyniowe i monsterkowa zostały. I to co uszyję jutro. Omg. 


Cahan i M za znalezienie Francy składam publicznie gratulacje oraz przekazuję wirtualny uścisk dłoni prezesa. I Franczeski. :D 

wtorek, 17 marca 2015

Gdzie jest Franczeska?!?!

Taki quiz mały :)  backstage z szyciowego życia     




A ja wracam do ręcznego dziubania nagłówków, czyli czegoś na głowę do uzupełnienia sukienki. Mam do pokazania 5 sukienek, wymagają jednak porządnego wykończenia dodatkami, noooo chociaż tego cusia na głowę bo pusto jakoś jak go nie ma.  
No to lete :)

wtorek, 10 marca 2015

Set dla gremlina :)

Tak wspaniale zareklamowany zestaw nie mógł, no po prostu nie mógł wyjść dobrze na zdjęciach :) 
Nic to. Wiosna prawie przyszła, może druga sesja wyjdzie lepiej.
Może fotograf ze mnie jak z koziej... no. ;) Może bardziej tak.
Uwaga spam zdjęciowy, jedyne jakie wyszły w miarę przyzwoite więc nie ma co pomiędzy nimi jeszcze wybierać. Normalne zdjęcia ciuchów następnym razem.
















Na końcu zdj. pt "gremliny atakują" :)







czwartek, 5 marca 2015

A za oknem znów śnieg z deszczem

Pogoda mnie dobija. Dynia czeka na zdjęcia, ubrana, gotowa do wyjścia i chyba nie pozostaje mi nic innego, jak zrobić sesję deszczową. Jak na złość piękna pogoda jest do południa, a po 16.00 kiedy mogę ruszyć się z domu - leje, wieje, jest buro, ciemno i ogólnie do niczego. Zaczynałam pisać - było słońce. 5 min później wściekły deszcz ze śniegiem.
Żeby zająć czymś ręce kiedy nie mogę szyć - zaczęłam wczoraj - na próbę, z wielkim trudem bo nie cierpiałam do tej pory - robić coś na drutach. Pozazdrościłam pewnych swetrów ;) ...
I miałam za swoje. Prawie 2 godziny spędziłam na rozgryzaniu jak do ciężkiej cholery nabiera się oczka???!!! Uparłam się sama, przecież pamiętam, umiem tylko nie lubię, przecież sama sobie poradzę. Potem tel do siostry - podesłała linka z obrazkami dla idioty.  Żeby złapać się na końcu za głowę - przecież. no przecież. no jak inaczej? od pętelki się zaczyna torbo, bo inaczej nic nie ma prawa wyjść... Nigdy w życiu nie czułam się tak głupia, przed samą sobą :) ale i to nabieranie w końcu ominęłam, nie byłabym mną, gdybym i robienia na drutach nie zrobiła po swojemu. Jak już wykombinowałam, jak ominąć nabieranie oczek, bo przecież jest prostszy sposób - mój - rzuciłam w cholerę. Niewykluczone, że będę jeszcze próbować, ale chyba nie na takich mininiteczkach, to nie na moje nerwy.
Wolę szydełko. I na szydełku zaczęłam wczoraj kombinować sweterek dla dyni, do wiosennej sukienki w niezapominajki. Na razie testowo, żeby opracować wzór, zobaczę co mi z tego wyjdzie.
I chodzi mi po głowie koszyczek...

No. Wyspowiadałam się  z zazdrości ;)


Oesu śnieg sypie :( 

wtorek, 3 marca 2015

Mała odmiana

bo zachciało mi się, a właściwie zapotrzebowało - poduszki na szpilki. Szybki look w sieciunię i oto spośród wielu zwierzątek, owoców i zwykłych poduszek/słoików wyłowiłam takie ło:
















Moje faworki to drutowane kaktusy, są świetne!  Prawie - prawie chce mi się dla nich ruszyć znów druty :) 


Edit. - Asasasasasasasaaaaa mam nawet tutorialka, to wcale nie jest drutowy kaktus tylko szydełkowy! Jes jes jeeeeeessss! :D

This super easy quick crochet project is the perfect Christmas Gift for any...
Źródło

poniedziałek, 2 marca 2015

Jestem sroką

niemożliwą, okropną, no brak mi słów, jak bardzo pogardzam sobą za to. Moja kulpa, moja kulpa, moja bardzo wielka.... eeeeeee.....

No ale co ja mogę zrobić. No co? Jak widzę takie cudo:




albo takie:



albo na dokładkę takie:



albo jeszcze takie, które mi pasują do reszty materiałów w domu kororystycznie i wizjonersko:




Jak mogę ich nie kupić??? ;)



Przprszm za wymemłanie ale prosto z suszarki wyprane.
Nogami już przebieram żeby coś z nich zrobić!
Leje. Akurat dziś, jak miałam ustawione wolne popołudnie, żeby iść z dynią na sesją plenerową. By to... 

niedziela, 1 marca 2015

Jestem na pingerze

Ponieważ są blogi, które obserwuję i nie mogę ich skomentować z blogspota - włala, rozwiązałam dziś ten problem. Jestem na pingerze. teraz jeszcze muszę te wszystkie pingoblogi tam odnaleźć, co zajmie mi chyba z tydzień. Kolejna platforma pożerająca czas :)  ale przynajmniej mogę czasem gdzieś się odezwać nie robiąc wiecznie za szpiega :)

Został jeszcze fejs, na razie strona blogowa działa testowo ale mam tak dużo ograniczeń, których nie ma konto prywatne, że chyba zrezygnuję z tego i założę ponownie i już inaczej.

Co się dzieje przy maszynie - skończyłam dziś szyć arcykomplet! No dzieło sztuki wręcz! Sama siebie podziwiam i sama sobie gratuluję tak wielkich zdolności szyciowych i kombinatorskich ;)  oraz wytrwałości, żeby to dzieło zrobić od początku do końca porządnie, co prawie się udało, wykończyc wszystkie nitki jak należy i zabezpieczyć brzegi przed ewentualnym strzępieniem się. Zostało mi przyszyć guziki. I naładować akumulatorki do aparatu, bo choćbym chciała to nie mam czym zrobić zdjęć. I może wreszcie wyjść z domu na sesję foto, żeby piękno natury dodało tym ciuchom chociaż + 20 do zajefajności ;)
I nadal nie mam kiedy wystawić bluz na allegro i na etsy. Leżą w pudełku gotowe, no ale... oby w tym tygodniu aura sprzyjała mi bardziej, bo na razie jest średnioniebardzo. Chyba, że dorobię im cosie do kompletu? Może na to czekają...

Jakkolwiek by nie było - staram się nie lenić i zabieram każdą wolną minutę na szycie.

O boszszsz kawa mi się skończyła....