niedziela, 7 grudnia 2014

Pracowita sobota

bo nie dość, że apartamenty do ogarnięcia, zepsuła się pralka i ogólnie kiepski dzień był, to udało mi się coś uszyć. Trochę się namęczyłam, trochę musiałam kombinować, bo okazało się, że materiał robiący za ściągacz jest do bani a wykroje, które opracowałam na jednym materiale - nie wychodzą na innych! Nie mam pojęcia co było źle, najważniejsze, że już jest dobrze, chociaż dopasowywanie wszystkiego zajęło mi większość czasu.



Wypadałoby chyba zacząć od początku, nie od d... strony, czyli materiały, którymi się chwaliłam ;) i chyba przy najbliższej okazji polecę po następne, a zostawiłam równie słitaśne kropeczki, paseczki, pieski, owocki i inne cuda w sklepie, bo ach ach może źle mi się będzie szyć? Nic nie poradzę na to, że na razie w takich cukierkowych kolorach i wzorach widzę Fairy, do Jaśniepani mi nie bardzo pasowały od początku, ale Fairy... Cukierkowa księżniczka :)
Oraz ku pamięci praca w toku :)





I co z tego wyszło, czyli urobek wczorajszego dnia, ten nadający się do pokazania: cztery bluzy w różowościach, szary ściągacz jest przy ciele, jak normalny ściągacz, biały jest bardziej rozciągnięty. Winien materiał oraz ja, bo kupując nie sprawdziłam czy jest elastyczny i czy wraca do formy. Cóż, nie bardzo wraca, wiec bluzy są takie rozmemłane pod szyją. Ale takie też przecież są modne ;)





Może nie do końca jest tak idealnie jak chciałam, ale jestem zadowolona bardzo. Plastiki chyba też, nawet się dogadały z tej okazji i pozwoliły strzelić sobie aż jedną focię razem:



Oto jak w rzeczywistości jasno mam w domu wieczorami...  Ech... Dobrze, że chociaż aparat zechciał współpracować, po zmianie softu na nowszy, bo już - już miałam go wywalić, takie babole robił. Lampy błyskowej też nie uniknęłam, niestety. Dobrze, że jeszcze tylko 3 tygodnie i później dzień będzie już coraz dłuższy :)




Robię kawę i zabieram się za dalsze szycie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

będzie mi miło :)