Pogoda mnie dobija. Dynia czeka na zdjęcia, ubrana, gotowa do wyjścia i chyba nie pozostaje mi nic innego, jak zrobić sesję deszczową. Jak na złość piękna pogoda jest do południa, a po 16.00 kiedy mogę ruszyć się z domu - leje, wieje, jest buro, ciemno i ogólnie do niczego. Zaczynałam pisać - było słońce. 5 min później wściekły deszcz ze śniegiem.
Żeby zająć czymś ręce kiedy nie mogę szyć - zaczęłam wczoraj - na próbę, z wielkim trudem bo nie cierpiałam do tej pory - robić coś na drutach. Pozazdrościłam pewnych swetrów ;) ...
I miałam za swoje. Prawie 2 godziny spędziłam na rozgryzaniu jak do ciężkiej cholery nabiera się oczka???!!! Uparłam się sama, przecież pamiętam, umiem tylko nie lubię, przecież sama sobie poradzę. Potem tel do siostry - podesłała linka z obrazkami dla idioty. Żeby złapać się na końcu za głowę - przecież. no przecież. no jak inaczej? od pętelki się zaczyna torbo, bo inaczej nic nie ma prawa wyjść... Nigdy w życiu nie czułam się tak głupia, przed samą sobą :) ale i to nabieranie w końcu ominęłam, nie byłabym mną, gdybym i robienia na drutach nie zrobiła po swojemu. Jak już wykombinowałam, jak ominąć nabieranie oczek, bo przecież jest prostszy sposób - mój - rzuciłam w cholerę. Niewykluczone, że będę jeszcze próbować, ale chyba nie na takich mininiteczkach, to nie na moje nerwy.
Wolę szydełko. I na szydełku zaczęłam wczoraj kombinować sweterek dla dyni, do wiosennej sukienki w niezapominajki. Na razie testowo, żeby opracować wzór, zobaczę co mi z tego wyjdzie.
I chodzi mi po głowie koszyczek...
No. Wyspowiadałam się z zazdrości ;)
Oesu śnieg sypie :(
Kiedyś usiłowałam się nauczyć robić na druach, ale po wielu żmudnych próbach stwierdziłam, że ta umiejętność nie jest mi do szczęścia potrzebna :p No to dalej czekam na zdjęcia... :D
OdpowiedzUsuń