czwartek, 8 stycznia 2015

Zimno...

mi. Ubrałam co tylko w chaupie było, co się nadawało, na cebulkę, dorabiam ciągle gorącą herbatę, grzeję ręce o kubek. Nic nie pomaga. 
Chyba taki dzień zmarzlucha. 
A tu robo popołudniowe za godzinę i mus to zrobić żeby niążki były. I szycia chciałabym ruszyć trochę. I spacer (pfff! i co jeszcze...) zaliczyć, z sesją foto dopóki śnieg leży jakiś.

Wrażenie dziwne mam, że im więcej poprawiam wykrojkę, tym więcej jest do poprawy w niej :)  Chyba pierwsza wersja była najlepsza... Daję sobie jeszcze czas do poniedziałku, jeśli nadal będę niezadowolona - wrócę do pierwszego wykroju. Praktycznie cały czas wolny poświęcam na wciąż nowe rysowanie, szycie aby sprawdzić jak to wygląda gotowe, poprawianie, znów szycie i znów poprawianie itp. A mogłabym już tyle rzeczy uszyć, tyle mi się plącze po głowie pomysłów i ta jedna mała zgaga mnie blokuje.
Ech...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

będzie mi miło :)