O meecie już wspominałam poprzednim razem :) dziś więc tylko fotki z samego onego ;) oraz Chloe, mój zapomniany arrival nr 1 :)
Proszę nie zwracać uwagi na kartony w tle :P to lalkowe :P
Niemal cała gromadka razem, nooo brakuje moich pullipków dwóch oraz jednej blajtki ;) oraz dobra wszelakie.
Cudowna gromadka Lati Yellow, należąca do Agi oraz moje pukisiątko :)
Daleczka Agi oraz wybyła już Sweetheart :)
Szukamy tej najnajsukienki ;)
Dla porównania - lati yellow vs pukifee, fotka do archiwum badawczego :)
Jako że gwiazda wieczoru wchodzi zawsze ostatnia - tadaaaam. To Chloe, z domu Aquarius Doll. Towarzyszy jej Leon de domo Dollzone.
Już bardziej aktualne, chociaż niewiele poza strojem się zmieniło ;) szyjemy sukienkę w jednym z moich ulubionych lalkowych kolorów :)
No. Pierwszy zaległy arrival - może raczej bardziej przedstawienie, niż arrival, jest. Dobre i to, nie wiem jak to się dzieje, ale czasu coraz mniej, chociaż już NIC mi go nie zostało ostatnim razem ale teraz jest JESZCZE MNIEJSZE NIC, a tu za 3 tygodnie święta... i Nowy Rok. O.O To.Jest.Straszne. jak szybko mi ten rok zleciał. OKROPNE.
A jak pomyślę ile zaległości w pisaniu mam O.O omg.
I jak na przekór sama końcóweczka roku nadrabia intensywnością lalkowania za caaaaaaaaluteńki rok. Wyjąwszy maj, kiedy kupiłam Chloe :P Aż sama sobie nie dowierzam, że JA będę miała TYLE lalek w TYM jeszcze roku. FżyciuRomana bym nie przypuszczała. Absolutnie.
Także ten.
Najbliższe dwa tygodnie modlimy się do lalkowej bogini, coby łaskawa była i bielmo na oczy czasowe celnikom rzuciła oraz otumanienie na musk, oraz czekamy na paczki i arrivale. Zaczynamy od teraz, bo jedna dotarła tydzień temu :P a ostatniej spodziewać się można pod choinkę lub ciut wcześniej, bo zapłaciłam za nią godzinę temu :)
Aaaaaaaaa idę spać, bo rano trzeba wstać i spiąć poślady i odrobić te wszystkie ślicznoty... sprawozdanie z szycia też będzie, mam fajne bluzy... i geterki... i fogle fajne materiałki :D i kolejny zaległy post :P no wychodzi na to, że będę chyba pisała codziennie, albo co drugi dzień. Kto to wytrzyma...??? ;)
środa, 30 listopada 2016
wtorek, 15 listopada 2016
Lalkowo mi...
Moje plany swoją drogą, a życie swoją. Jak zawsze. Powinnam się już do tego przyzwyczaić, a jednak zawsze ta zmiana kierunku mnie zaskakuje. No bo jak to, przecież PLANY były inne...
Zakładałam, że zaraz jak tylko ogarnę z wierzchu remont i sprzątanie po przeprowadzce, będę szyć. Jak wiecie, samo czekanie na i składanie mebli i reszta zajęło mi czas do października. No. Nareszcie są, mam minipracownię, mam maszyny, mogę szyć. Zaczęłam, pierwszą w miarę spójną serię, bo kolekcja to dużo za duże słowo, za wysoki level jak dla mnie na razie :) Uszyłam kilkanaście sukienek iiiiiiiii połamało mi plecy. Nie, nie od szycia. Od spania na podłodze :) Panicz ostatnio jest wymagający, chce spać wyłącznie z mamusią, no i tak wyszło, że mamusia po prostu nieprzytomna padła na podłodze, miało być na 5 minut a były dwie noce pod rząd. Miesiąc wyjęty z życia. Życia, o szyciu nie wspominam nawet. Dopiero zmiana lekarza i zastrzyki jako tako mnie postawiły do pionu. Super nie jest, ale ważne, że mogę się sama załatwić ;) jestem na chodzie i wróciłam do szycia, teraz, w czwartek przed długim weekendem. Muszę tylko uważać i częściej wstawać od maszyny, żeby rozruszać plecy i pupkę. Sukienki nawet wykończyłam, zbieram się do zrobienia zdjęć, ale jak to z planami bywa... ;)
Druga zmiana kierunku nastąpiła w moim lalkowym świecie.
Otóż - miałam tę ogromną, ogromną przyjemność, gościć u siebie cudowną Agę i jej lalki, na mikromeecie. Szalona ona, przejechała 3 godziny, w jedną stronę, tylko po to, żeby się ze mną spotkać :)
I było cudownie. Naprawdę Aguś mamy wspólny mózg, i wspólnie różowy :) i nie mogę się doczekać następnego meeta :D
Aga ma całą gromadkę przeuroczych, prześlicznych i do natychmiastowego zakochania, lati yellow. No i co? Zakochałam się :) Nie dało się nie. Co jeszcze? Aga przywiozła swoja dalkę, pierwszy raz mogłam dalkę zobaczyć na żywo, zmacać, i co? I też się zakochałam :D Nie chciałam dalek, nie przekonywały mnie na fotkach, nawet ownerskich, a jednak zaskoczyło...
Zaskoczyło na tyle, że spędziłam intensywne dwa dni na fb, i powiem Wam na razie tylko, że - jeśli lalkowa bogini pozwoli i szczęśliwie przez morze przeprowadzi wędrowców - to będzie baaaardzo lalkowa końcówka roku ;) gdyż przypadkiem, albo i zrządzeniem losu, szukając dalki znalazłam lalkowego małego graala. Cała sprawa z załatwianiem tej lalki jest też mega, ale szczegółów podać nie mogę :D Graal ów od dziś!!! jest już w drodze do mnie, jutro wyleci kolejna lalka, grzech było jej nie zgarnąć, a potrzebna mi, a daleczkę nadal wybieram ;)
Co dalej?
Aga zgodziła się zostawić mi na małych wakacjach Małgosię, jedną ze swoich lati. W zamian do niej pojechał na wakacje Boniaczek :) i cóż mi pozostaje, tylko przyznać sie do kolejnej lalkowej miłości. Do lati. Tu jednak nabycie nie jest takie proste, ani łatwo zdecydować którą, ani też spłacić ;) dlatego ciężko od czwartku pracuję, żeby kiedyś móc mieć taką słodziaszczą kruszynkę u siebie i w międzyczasie wybieram, którą by tu, swoje typy już mam ale ach te decyzje... ;)
Oraz kolejna zmiana. Muszę znaleźć dom dla Armin. Przerosła mnie, dosłownie i w przenośni. Półtora roku przeleżała w pudle, teraz ostatni miesiąc w szufladzie, bo myślałam, że się przełamię do niej, jak będzie bardziej pod ręką to może... że jakoś się przekonam, ale niestety. Jest piękna ale to kompletnie nie mój rozmiar. Nic jej nie uszyłam, nie dokończyłam nawet tej sukienki z zimowej sesji, nawet nie mam ochoty próbować, ani zdjęć jej robić, totalny niewypał. Wyciągnęłam ją dwa razy z tej szuflady. Raz jak szukałam wiga, który miała, drugi raz, żeby pokazać Agnieszce. Jest mega piękna, ale ten rozmiar...
No. To kto chce Armin - Soom Heliot cud miód piękną? :)
Plany lalkowe, które miałam do tej pory, bardzo konkretne, poszły w pizzz.... las. Lalkowa rodzinka się rozrośnie, ciekawa jestem czy zachwyt pulipowatymi mi zostanie, czy minie po zmacaniu i po czasie, ale jak nie będę mieć, to się nie przekonam. A chcę mieć bardzo :) I jak to będzie z lati, czy ta euforia mi zostanie, czy też stonuję po czasie :) i również chcę bardzo :)
Straszne to jest, jeszcze nie poznałam Was z Chloe, a już w kolejce są następne lalki, już zaraz będą o.O
Żeby post nie był bez zdjęć, to przedstawiam Wam Małgosię. Poziom słodkości odwrotnie do kwadratu proporcjonalny do wzrostu :) Śliczności *.*
Następny post - Chloe i fotki z mikromeeta :) Słowo :)
Uciekam spać, jutro kolejny - mam nadzieję - intensywny dzień przy maszynie :) efekty również pokażę, bo jest co, i jest tego dużo :)
Zakładałam, że zaraz jak tylko ogarnę z wierzchu remont i sprzątanie po przeprowadzce, będę szyć. Jak wiecie, samo czekanie na i składanie mebli i reszta zajęło mi czas do października. No. Nareszcie są, mam minipracownię, mam maszyny, mogę szyć. Zaczęłam, pierwszą w miarę spójną serię, bo kolekcja to dużo za duże słowo, za wysoki level jak dla mnie na razie :) Uszyłam kilkanaście sukienek iiiiiiiii połamało mi plecy. Nie, nie od szycia. Od spania na podłodze :) Panicz ostatnio jest wymagający, chce spać wyłącznie z mamusią, no i tak wyszło, że mamusia po prostu nieprzytomna padła na podłodze, miało być na 5 minut a były dwie noce pod rząd. Miesiąc wyjęty z życia. Życia, o szyciu nie wspominam nawet. Dopiero zmiana lekarza i zastrzyki jako tako mnie postawiły do pionu. Super nie jest, ale ważne, że mogę się sama załatwić ;) jestem na chodzie i wróciłam do szycia, teraz, w czwartek przed długim weekendem. Muszę tylko uważać i częściej wstawać od maszyny, żeby rozruszać plecy i pupkę. Sukienki nawet wykończyłam, zbieram się do zrobienia zdjęć, ale jak to z planami bywa... ;)
Druga zmiana kierunku nastąpiła w moim lalkowym świecie.
Otóż - miałam tę ogromną, ogromną przyjemność, gościć u siebie cudowną Agę i jej lalki, na mikromeecie. Szalona ona, przejechała 3 godziny, w jedną stronę, tylko po to, żeby się ze mną spotkać :)
I było cudownie. Naprawdę Aguś mamy wspólny mózg, i wspólnie różowy :) i nie mogę się doczekać następnego meeta :D
Aga ma całą gromadkę przeuroczych, prześlicznych i do natychmiastowego zakochania, lati yellow. No i co? Zakochałam się :) Nie dało się nie. Co jeszcze? Aga przywiozła swoja dalkę, pierwszy raz mogłam dalkę zobaczyć na żywo, zmacać, i co? I też się zakochałam :D Nie chciałam dalek, nie przekonywały mnie na fotkach, nawet ownerskich, a jednak zaskoczyło...
Zaskoczyło na tyle, że spędziłam intensywne dwa dni na fb, i powiem Wam na razie tylko, że - jeśli lalkowa bogini pozwoli i szczęśliwie przez morze przeprowadzi wędrowców - to będzie baaaardzo lalkowa końcówka roku ;) gdyż przypadkiem, albo i zrządzeniem losu, szukając dalki znalazłam lalkowego małego graala. Cała sprawa z załatwianiem tej lalki jest też mega, ale szczegółów podać nie mogę :D Graal ów od dziś!!! jest już w drodze do mnie, jutro wyleci kolejna lalka, grzech było jej nie zgarnąć, a potrzebna mi, a daleczkę nadal wybieram ;)
Co dalej?
Aga zgodziła się zostawić mi na małych wakacjach Małgosię, jedną ze swoich lati. W zamian do niej pojechał na wakacje Boniaczek :) i cóż mi pozostaje, tylko przyznać sie do kolejnej lalkowej miłości. Do lati. Tu jednak nabycie nie jest takie proste, ani łatwo zdecydować którą, ani też spłacić ;) dlatego ciężko od czwartku pracuję, żeby kiedyś móc mieć taką słodziaszczą kruszynkę u siebie i w międzyczasie wybieram, którą by tu, swoje typy już mam ale ach te decyzje... ;)
Oraz kolejna zmiana. Muszę znaleźć dom dla Armin. Przerosła mnie, dosłownie i w przenośni. Półtora roku przeleżała w pudle, teraz ostatni miesiąc w szufladzie, bo myślałam, że się przełamię do niej, jak będzie bardziej pod ręką to może... że jakoś się przekonam, ale niestety. Jest piękna ale to kompletnie nie mój rozmiar. Nic jej nie uszyłam, nie dokończyłam nawet tej sukienki z zimowej sesji, nawet nie mam ochoty próbować, ani zdjęć jej robić, totalny niewypał. Wyciągnęłam ją dwa razy z tej szuflady. Raz jak szukałam wiga, który miała, drugi raz, żeby pokazać Agnieszce. Jest mega piękna, ale ten rozmiar...
No. To kto chce Armin - Soom Heliot cud miód piękną? :)
Plany lalkowe, które miałam do tej pory, bardzo konkretne, poszły w pizzz.... las. Lalkowa rodzinka się rozrośnie, ciekawa jestem czy zachwyt pulipowatymi mi zostanie, czy minie po zmacaniu i po czasie, ale jak nie będę mieć, to się nie przekonam. A chcę mieć bardzo :) I jak to będzie z lati, czy ta euforia mi zostanie, czy też stonuję po czasie :) i również chcę bardzo :)
Straszne to jest, jeszcze nie poznałam Was z Chloe, a już w kolejce są następne lalki, już zaraz będą o.O
Żeby post nie był bez zdjęć, to przedstawiam Wam Małgosię. Poziom słodkości odwrotnie do kwadratu proporcjonalny do wzrostu :) Śliczności *.*
Następny post - Chloe i fotki z mikromeeta :) Słowo :)
Uciekam spać, jutro kolejny - mam nadzieję - intensywny dzień przy maszynie :) efekty również pokażę, bo jest co, i jest tego dużo :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)