niedziela, 12 czerwca 2016

Sezon jagodowy

Zacznę od końca. 

A Koniec jest bliski!

Albowiem nawet najdłuższa żmija przemija, co dobre szybko się kończy ale co złe też kiedyś skończyć się musi.

Nie wiem tylko, czy prędzej skończy się remont, czy ja ;)

ALE

Koniec już niedługi, tak to sobie przynajmniej tłumaczę, oraz w zasadzie teraz nastąpi ta przyjemniejsza część generalnych totalnych remontów do zera i od zera. Urządzanie!  No ok, jeszcze trzeba pomalować i położyć podłogi no ale co to jest, góra dwa tygodnie roboty (własnej, po godzinach) ;) i już można szaleć w meblowych i okołodomowych sklepach!
Głowa mi pęka z niewyspania, z przesiadywania nocami na pintereście i szukania cobytucobytu. Ofc zdaję sobie sprawę, że zdjęcia hamerykańskich posiadłości Carringtonów, urządzanych przez projektantów, a przynajmniej ludzi tkniętych palcem bożym w tym temacie, za dolary, dużo dolarów, nijak się będą mieć do prób odtworzenia ich na moich 50 metrach w sumie!, ale nie mogę się oprzeć :) pomijam już kwestię dolarów, bo u mnie raczej diy a nie dolary będą ;)
Jeśli cokolwiek uda mi się uwiecznić ku pamięci, pewnie się pojawi i tu w osobnej zakładce, żeby nie mieszać treści tym, co wchodzą tu w konkretnym, lalkowym celu :)

Tyle wieści z frontu remontowego.

Co u lalek? 

Również remonty, fejsowe :)  i również koniec bliski, trochę ich było do pomalowania, tych fejsów, w sumie, Liluś się zlitowała i nie odesłała mi ich, chociaż po otworzeniu pudła dostała regularnego zawału :D  ale już niedługo, jeszcze trochę i wrócą do mnie i swoich ciałek :) 
Ubranka się dla nich szyją, oswajam się ciągle z rozmiarami, wszystko idzie tak strasznie powoli przez ten remont i życia na dwa a nawet trzy domy wręcz, że aż mam czasem dość. Ale dobrze, że są, bo utrzymują mnie w jako takiej równowadze psychicznej, co spojrzę na półkę to mi się ryjek śmieje, i do Summer, i do pulisiów, i do nowych :) i od razu mam lepszy humor, mały reset myślowy, bo nie umiem patrzeć na lalki i nie pomyśleć o nowych strojach, o nowych materiałach, które gdzieś tam poupychałam, i co by z nich można... :) tylko czasu nic a nic.
A jak już coś tam znalazłam, to uszyłam takie o, ogrodniczki, i tylko problem mam z kolorem guzików - ceglastoczerwone czy po prostu czerwone? ;)  na żywo różnica jest większa. Jeden z ciuszków dla "nowych"



I radocha na Dzień Dziecka - wielka paka mini guziczków :D



Ciągle mi chodzi po głowie przechrzczenie Summer na Bonnie. No strasznie mnie to męczy, nie umiem sama decyzji podjąć... :)


I początek na końcu - oficjalnie otwieram dziś sezon jagodowy!  Nareszcie!



Wytrwałym w zaglądaniu i czytaniu życzę spokojnego tygodnia i do następnego postu, mam nadzieję całkiem niedługo :)