czwartek, 18 lutego 2016

Leosiek, moja dollzonowa miłość

Był w gościach dość długo, a jednak do zdjęć zabrałam się tylko pierwszego i ostatniego dnia jego pobytu i to dopiero jak mnie czas gonił, czyli na godzinę przed przyjazdem stęsknionej właścicielki.
 Normalnie nie robię zdjęć lalkom, kiedy młode jest na chodzie, nie da się i szkoda w ogóle próbować. Ale to sytuacja wyjątkowa była, kończyłam bluzę dzień wcześniej i chciałam cały ałfit na Leosiu złapać a nie tylko część. Ale powyższa prawda - nie da się - cóż, sprawdziła się jak to prawda. Nie wiedziałam, że wszystkie zdjęcia aż tak fatalne wyszły, chciałam szybko i mam za swoje. Trudno. Jakie są takie są, zresztą wszyscy wiedzą, że ze mnie taki fotograf jak z koziej pompki fortepian ;)
Poza butami - moja robota :D








To z pierwszego dnia w jego ciuszkach jeszcze. Zachwycam się w ogóle teraz Dollzonkami, pozują fantastycznie, świetnie wyglądają, idealny rozmiar, taki poręczny, no ach i och. Utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że msd to jest to czego teraz chcę :)


I jakiś zabłąkany randomik z szycia ;) 



Leosiu - tęsknię :(    ;)  a Des dziękuję za fantastyczny mini meet i za to, że w zasadzie puste serce po Leosiu zapełnił kolejny lalek, ale ten również zasługuje na swojego posta i swoje zdjęcia. Tym razem już na spokojnie robione :) będzie na co popatrzeć, to prawdziwy mężczyzna wśród msd *.*

sobota, 13 lutego 2016

Wiosna idzie!

Zrobiło się tylko trochę cieplej, było tylko kilka słonecznych dni, a u mnie już ruch. Dziewczyny się obudziły, że wiosna niedługo a one żadnych ciuchów nie mają, i że o ile rok temu miałam wytłumaczenie (ba, nawet niejedno) i one mi wybaczyły, tak w tym roku no mercy i mam im naprawdę na serio i całkiem na poważnie coś uszyć. Tzn ludzkie ciuchy bo ile można latać w lolicich sukienkach, mimo, że fajne i koleżanki zazdroszczą, no ale ile można :)
Przejrzałam szmatki, zrobiłam zakupy ;) i takie są efekty szyciowe (za zdjęcia kanapowe odpowiada pogoda, od wczoraj leje i w mojej norze jest jak w norze czyli ciemno, a nie chciałam dłużej czekać :( ):


Torebka to prezent od zaprzyjaźnionej projektantki, lalkowej Chanel w dziedzinie torebek, Parabelki :D   fantastycznie się spasowała z kupionymi niedawno butkami :D



I kardigany :D  nareszcie opracowałam swój sposób na szycie fajnych sweterków, a nie jak do tej pory worów na buraki, które to wory nadawały się tylko do opłakania i wyrzucenia...


Super są. I już pierdylion różnych szmatek powyciągałam tylko po to, żeby je przerobić na sweterki i znów nie wiem kiedy, jak, czy, ile, i czy w ogóle - je zrobię. Sterta materiałów "już natentychmiast do przerobienia"  urosła pod parapet. Z podłogi. Drzwi mi się od kuchni nie otwierają do końca, bo ta sterta je blokuje.
Wiem, jestem okropna... ;)

środa, 10 lutego 2016

Poznajcie Em :)


Małego słodkiego rudzielca :)









Dużo zajęło mi uszycie i zrobienie całej wyprawki i wymyślanie kolorów i w ogóle wszystkiego, ale chyba nieźle wyszło :) Ogrodniczki robiłam drugi i trzeci raz w życiu, to jest trzecia wersja, lepsza, bo z działającymi kieszeniami. Torebka na szydełku, dłubana najmniejszym szydełkiem, z nici do jeansu. I sweterek, którym tak się zachwyciłam, że zrobiłam więcej i w różnych kolorach :)  W zasadzie to zeszło mi tyle czasu też chyba dlatego, że szyłam równolegle kilkanaście różnych ubranek, i dla pulipek, i dla Em, i dla mojego gościa, którego jeszcze nie pokazałam, ale pokażę zaraz jutro pojutrze, bo jest przekochany.

Dzisiejszy dzień jest wyjątkowy podwójnie. Nie tylko dlatego, że nasza pierwsza paskudka jest skończona i oddana do adopcji pod szyldem Dream Team, team, bo samą lalkę zrobiła niesamowita Desdemona :),
ale również dlatego, że dotarła dziś do mnie moja osobista paskudka :)

I mogę powiedzieć tylko tyle, że jest przeeeeeeeecudowna. Zachwycałam się tymi pierwszymi, i rudaskiem, i miętową, i Contessą, ale dla tej brakuje mi slów. To jest tak jak wziąć wdech i trzymać to powietrze... i trzymać... i trzymać, bo się zapomniało o oddychaniu :)  tak się teraz czuję :)
Ale na zdjęcia musicie poczekać, nie wszystko naraz :D

środa, 3 lutego 2016

Butki i drutki

Mam nareszcie świetne butki dla dziewczyn. Cały wielki zestaw. Zgarnęłam szybciutko jak tylko się pojawiły, z drugiej ręki ale chyba nówki nieśmigane albo do jednej sesji użyte, zresztą ileż buta zużyje pulisia? :D  i mogę odfajkować kolejne "do zrobienia w tym roku", jako że w planach miałam zakup obuwia dla pulipanien i blajtek :)



Oraz coś, co zaczęło się kompletnie przez przypadek, albo i zrządzenie losu. Przed kółkiem craftowym, na które co jakiś czas udaje mi się zajrzeć, wybrałam się do pasmanterii zapytać, czy czasem, może, jakimś cudem, nie przyszły nowe druty, bo kiedyś kiedyś pytałam o małe rozmiary ale nie było, miała być za to dostawa niedługo.
I były :)  najmniejszy rozmiar dwójeczka, na żyłce, i reszta większych, ale pani za mną nie czekając aż ja wezmę zawołała 2,5 proste no i po balu, dla mnie nie zostało, bo była aż jedna para :/  zostałam więc z tymi malutkim.
Na kółku okazało się, że jakimś cudem, nie wiem jak, nie wzięłam odpowiedniego szydełka do zaczętej robótki; było za to większe, wielkie właściwie, ale zaczynać byle co, żeby tylko dziubać? nieeee.
Małe druciki kupiłam na zaś, jak już naucze się nabierania oczek, przećwiczę prawe i lewe i resztę, ale na normalnych dużych drutach. Których zresztą nie ruszałam bo nie miałam czasu. Ale co robić przez 2 godziny? Iść do domu? Siedzieć jak torba i patrzeć jak inni coś robią?


Tadam :)
Nie jest idealnie ale powiedzmy szczerze, na drutach nie robiłam spokojnie 20 lat ;)



I już umiem nabierać oczka!
Obym nie zapomniała do następnego tygodnia ;)


A takie drobiazgi dziergam dziewczynom na wiosnę. Tak. na wiosnę. Ponieważ nie jestem w stanie wyrobić się czasowo na każde święta i zawsze mam obsuwę, tym razem olewam walentynki, Wielkanoc i inne i od razu szykuję się na wiosenne pikniki, zakupy i ogólny szał na spędzanie czasu gdzieś byle nie w domu :)



Jeszcze bez pasków i ozdóbek



A ta już pasek ma, ale że ma też właścicielkę, to zdjęcia będą niedługo wspólne :)



Pomysłów jak zwykle milionpińcet, czasu jak zwykle mało, a ostatnio jeszcze mniej, bo dzieje się i prywatnie i lalkowo i muszę się na tych dwóch rzeczach najbardziej skupić, a cała reszta, druty, szydełko itp. robi się w czasie, kiedy muszę zrobić jakąś przerwę dla mózgu, albo nie mogę nic innego (np. szyć) a szkoda siedzieć z pustymi rękami. Czyli np. w poczekalni u dentysty albo w nocy kiedy moje chłopaki już śpią :) i tylko spać się chce po takich odmóżdżających sesjach :)

Ale już umiem nabierać oczka! HA! Jestem miszcz :D